31.01.08 (czw.)
POZNAN.
Zaczęliśmy naszą podróż ostatniego dnia stycznia lotem z Poznania do Girony, niedaleko Barcelony (ok. 100 km) ze sloganem “Do Girony za 2 batony” ;). Gryps wziął się stąd, że lot kosztował nas 1 PLN + opłaty (około 790% ;)). Licząc się z wygórowanymi cenami artykułów spożywczych w Unii, stwierdziliśmy, że właśnie dokładnie dwa batony kosztuje lot członka Unii z Poznania do Girony (Katalonia) ;).
GIRONA przywitała nas ciepło - dosłownie :). Z temperatur w okolicach zero w Poznaniu wylądowaliśmy w około 15 stopni - gorąca Hiszpania! Zauroczyło nas to miasteczko swoją średniowieczną architekturą i totalnym brakiem turystów. Zwiedziliśmy stare miasto, pobłąkaliśmy się po wąskich uliczkach i zlądowaliśmy u doskonale gotującej zupę dyniową i tortillę gospodyni z Hospitality Club.
To tak w gigantycznym skrócie! Postaramy się częściej dawać znać, ale dzieje się mnóstwo i nie zawsze mamy możliwość i czas by korzystać z Internetu… Pozdrawiamy gorąco - jesteśmy cali i zdrowi!
Spain. Girona
01.02.08 (pt.)
GIRONA. Montserrat.
W drodze na dworzec autobusowy przeszliśmy się po średniowiecznych murach żegnając z góry Gironę.
Kolejne dwa batony kosztował nas przelot do Madrytu (okazał się najbardziej ekonomiczną opcją z rozpatrywanych: autobus, pociąg) - do czego to teraz doszło, żeby najtaniej było latać samolotem?!
W MADRYCIE przyjęto nas w Couch Surfing i tego samego wieczoru byliśmy na imprezie tej organizacji w mieszkaniu jednego z członków. Okazało się, ze w Madrycie więcej obcokrajowców należny do tej organizacji, niż autochtonów ;). Spotkaliśmy ludka z Gwatemali, Tajwanu, Włoch, Kanady (Quebec), ale najciekawszym wydarzeniem było, gdy dziewczę wyglądające na Hinduskę uraczyło nas bezbłędną polszczyzna - jak się okazało mama Polka, tata Hindus!