11.07.2008 (pt.)
Noc w autobusie z Limy do Huaraz.
Wczesnym rankiem przybyłem do Huaraz i zaraz się udałem do Victora. Niestety trzeba Wam wiedzieć, że w Ameryce Południowej wszystko się zaczyna “tarde” - “późno” ;)…
Zastałem jednak jego siostrę Lali i kuzynkę Gabi, która pozwoliła mi przeczekać zimno poranne w jej pokoju.
Zaraz później trzeba było wspomóc budżet domowy (stało się to codziennym zwyczajem) i spałaszowałem śniadanko w rodzinnej restauracji (3.50 PEN).
Typowo: wizyta w informacji turystycznej - naprawdę dobrej (kolorowe pisaczki na mapie itp ;)).
Zostawiając rzeczy u Gabi, nie było co czekać na Victora, bo wiadomo, że nie wiadomo kiedy przyjdzie, udałem się autobusem do CHAVIN DE HUANTAR (10 PEN, 3h).
Droga przez Cordillera Blanca jest bardzo malownicza: mija się góry, jeziora, ale szczególne wrażenie robi biały, Zmartwychwstały Chrystus na tle bezkresnych gór, który się wyłania, gdy się pokona tunel w najwyższym punkcie drogi!
CHAVIN DE HUANTAR (11 PEN, 6 PEN stud.) to kompleks kamlotów o charakterze ceremonialnym, gdzie składano między innymi ofiary z ludzi. Na uwagę zasługują dwa place: jeden kwadratowy, drugi okrągly. Pod placem kwadratowym był system kanałów wodnych, gdzie np. wpuszczano intruzów, a zaś zalewano ich woda - jak humanitarnie, co ;)?! Chavin słynny jest także z rzeźbionego kamienia - “lanzon” oraz “cabeza clava” - głowy w murze. Z 52-óch ostała się na murach jedna. Przedstawia twarz kapłana po zażyciu kaktusa halucynogennego San Pedro.
Bus powrotny niestety był pełen i po nocy poprzedniej w busie, musiałem “stojakować” trzy godziny aż do Huaraz (10 PEN) - mimo braku miejsc cena bez zmian ;)…
Szybkie spotkanie z Victorem: wskazówki, jak nie placić 65 PEN za wstęp do Parku Huarascan i ny-ny :)!