Geoblog.pl    micwasik    Podróże    Ameryka Południowa 2008    Tucuman
Zwiń mapę
2008
29
maj

Tucuman

 
Argentyna
Argentyna, Tucumán
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 23936 km
 
29.o5.2008 (czw.)
Tucuman. Pablo

Rano wyruszyliśmy z La Rioja do Tucuman. Z radością, bo La Rioja jako miasto nie ma oprócz tanich fryzjerów i fantastycznych panaderii (najlepsze alfajory w całej Argentynie!) za dużo do zaoferowania. Wyjechaliśmy miejskim autobusem 103 za miasto (rotonda Shell) i tam w ciągu pół godziny złapaliśmy stopa do Catamarca. Oczywiście owy kierowca zachwalał to miasto, ale jak się już wcześniej przekonaliśmy Argentyńczycy zachwycają się swoimi miastami (¡Que lindo!) często bez powodu :). Tak wiec nie zatrzymując się długo (nie licząc postoju na jedzonko), łapaliśmy dalej stopa do Tucuman. Ojciec z synem zabrali nas tam, zapraszając po drodze na deserek (uwielbiają tutaj owoce kandyzowane). W Tucuman wylądowaliśmy ok. 18. Szybka milanesa (bułka z kawałkiem mięsa) w przydworcowym barze, który czystością nie grzeszył (ale żyjemy!) i pojechaliśmy do swojego hosta. Super sympatyczna rodzinka przyjęła nas bardzo ciepło, montując w naszym pokoju kaloryfer!!!!! :). Ok. 21 wybyliśmy na zwiedzanie miasta nocą i pokaz teledysku tucumanskiej grupy Teta. Muzyka może nie w naszym guście, ale wokalista tak był przejęty swoja rola, ze było śmiesznie :)! Mniej śmiesznie było, gdy poszła nam opona pod wjechaniu w dziurę gigant o pierwszej w nocy! Zmienianie kola w betonowej dżungli mamy już za sobą!

30.05.2008 (pt.)
Tucuman. Pablo

Dziś raniutko wybyliśmy na miasto. Zobaczyliśmy, co było do zobaczenia, a szczerze powiedziawszy nie dużo :). Muzeum Folklorystyczne zamknięte, wiec jedyne co nam zostało to Casa Historica (5 ARS), Muzeum Sakralne (2 ARS), katedra i kościół św. Franciszka. Razem ze spacerkiem zajęło nam to nie więcej niż 3 godzinki - dobrze, bo akurat był czas na obiad :), który zjedliśmy w towarzystwie naszych gospodarzy.
Po południu zabrano nas na wycieczkę w okolice miasta Tucuman. Obwieziono nas po kilku pobliskich miejscowościach. Tama, klasztor Benedyktynów, gigantyczny pomnik Jezusa (pod którym spałaszowaliśmy chleb “casero” (domowy) zakupiony w pobliskiej chacie wraz z dulce de leche made by mnisi :), a to wszystko oczywiście przy akompaniamencie yerba mate!!!! We love it! Gdy zrobiło się ciemno, wróciliśmy do domu. Po raz kolejny trzeba było pokonać ok. 1.200 metrów wysokości w przeciągu kilkunastu minut, kręcąc, kręcąc i kręcąc po serpentynie dróg. Jak dla mojego żołądka to za wiele ;)…
Dobiliśmy do miasta ok. 19 i od razu uderzyliśmy do fryzjera (bo raz na 4 miesiące wypada :). Obciął nas pan, który zaczynając karierę ok. 25 lat temu zatrzymał się na etapie lat 80. Ale ważne, ze obcięte :)! Ciecie kobiet z myciem to 25 ARS, a mężczyzn 15 ARS.
Wieczorkiem już tylko chill out. Michał zaopatrywał nas w muzykę zespołów argentyńskich, a ja uspakajałam mój żołądek.

31.05.2008 (sob.)
Tucuman. Pablo

Rano wzięliśmy autobus do Salty (41 ARS, co wydało nam się bardzo dużo, zważywszy na to ze z Tucumana do Salty to zaledwie 330 km) i ok. 14 byliśmy na miejscu. Baaaardzo nam się podoba! Pochodziliśmy po mieście, zahaczając o “ferie artesanales” (taki jarmark), na której kupiłam swoja pierwsza mate :)! (uważam ponad to, ze jest najpiękniejsza na świecie:)! Obejrzeliśmy również katedrę, kościół św. Franciszka i klasztor Benedyktynów (wszystko z zewnątrz, bo zamknięte, ale przepiękne!) i udaliśmy się do naszego hosta. Dom jak marzenie, obszerny, funkcjonalny, a co najważniejsze wypełniony setkami płyt muzyki poważnej, książkami, stosami gazet (nasz host jest “journalist”) i niezwykle ciepłymi ludźmi (2 mieszkańców i nasza dwójka ;). Porozmawiawszy trochę przy stole (słoik dulce de leche na nim) i poszliśmy odpocząć, zamierzaliśmy bowiem wieczorem udać się na jedna - z licznie się tutaj odbywających - peñe (czyli muzyka folklorystyczna na żywo). Śpiewy, tance, kobiety i mężczyźni w strojach ludowych (moje ulubione gaucho spodnie niczym Aladyna) i goście przy stolach bawiący się razem z solistami. Byliśmy nawet oficjalnie przywitani ze sceny jako goście z Polski :)! Winko, empanadka i o ok. 3:30 dotarliśmy do domu. Tutaj bowiem generalnie wszystkie fiestas wieczorne zaczynają się około godziny 24. Jak dla dwojga, zmęczonych “mochileros” (”plecakowicze”) to trochę za późno.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
micwasik
Michal Wasik
zwiedził 7% świata (14 państw)
Zasoby: 138 wpisów138 0 komentarzy0 0 zdjęć0 0 plików multimedialnych0