24.05.2008 (sob.)
Rio Blanco (8 USD i budzik Ewy ;))
Po sowitym wyspaniu się - dalej na stopa! Ślimakiem 30-kilka zakrętasów w górę i granica miedzy Chile i Argentyna w środku tunelu Libertador na wysokości badaj 3.200 m n.p.m. już za nami!
Trasa przez Andy jest meeega malownicza! Piękna dolina, super kolory gór, obok pozostałości po kolejce wąskotorowej wraz z mostami, tunelami, “cobiertami” (ochronami przed śniegiem). Przekraczając to samo przejście ok. 3 tyg. wcześniej, daje się zauważyć, że śniegu przybyło! Gdy są ciężkie warunki, zamykają przejście na kilka dni, a nawet tygodni! Mieliśmy szczęście, że my nie “musielim” czekać tak długo!
Czekamy z naszym transportowym dobrodziejem około 1h na cle (super obskurne “comedory” - jadalnie, że o toaletach nie wspomne… Przy okazji wiecie, że się papiór przeważnie wyrzuca do kosza, nie do muszli?! ;)). Po kontynuowaniu drogi jeszcze przez jakąś godzinkę, kierowca nas informuje, że dopiero za 4,5h jedzie dalej…
No nic… Jesteśmy w Argentynie, po Andach, w Uspallata. Jest ciemno, nie mamy po co jechać do Mendozy, bo jakaś niejasna sytuacja z noclegiem, więc namiot w polu i do rana!