13.04.2008 (niedz.)
Esquel. Omar
Nasz sympatyczny leśnik bierze nas do Parku Narodowego Los Alerces, gdzie ma swa hacjendę przeurocza (cala w drewnie, na samym jeziorem Futaleufquen, które to na Peninsula Valdez określone było najpiękniejszym jeziorem w Argentynie - wiadomo - opinia subiektywna, jak każda opinia). Pogoda dodaje chęci do życia: z deszczu i śniegu wczoraj, dziś słońce aż trzeba oczy mrużyć!
Udajemy się na mały spacerek do wodospadu, podziwiamy szczyty w śniegu (mieliśmy na północy szukać słońca, ale przy Kordylierze jednak jest zimno… ;)), wcinamy mięsko z kominka i delektujemy się leniwa niedziela. Po sytym obiadku kolejny spacerek wzdłuż wybrzeża jeziora, by spalić co nieco ;)!
Jakbyście chcieli dojechać po sezonie do Parku Narodowego Los Alerces (takie drzewo), to należy pamiętać, ze autobusy podmiejskie jeżdżą jedynie w weekend oraz środę. Są tam darmowe miejsca kempingowe, ale dla nas było za zimno, a park i tak odwiedziliśmy :).
Generalnie polecamy po przyjeździe do jakiejkolwiek miejscowości udać się do informacji turystycznej, która naprawdę super działa w Argentynie.
Po powrocie do Esquel wybraliśmy się na milongę, która zwyczajem południowców miała się zacząć o 21, a zaczęła ok. 22-23, ale w tym czasie rozkoszowaliśmy się winkiem- pycha za 15 ARS w lokalu (Killarney). Fantastyczne są te argentyńskie potańcówki - widać, że ludzi naprawdę cieszy sam taniec, są dobrzy niesamowicie do tego, przyjaźni i nie śmieją się za bardzo, jak my stawiamy swoje pierwsze kroki na tym niełatwym gruncie (choć idzie nam coraz lepiej, proporcjonalnie do wypitego wina ;)).
http://picasaweb.google.com/aroundsouthamerica/ArgentinaEsquel02#
14.04.2008 (pon.)
Esquel. Omar
Troszkę się grzebiemy, ale ostatecznie ok. 13 wybywamy na szlak zobaczyć Laguna La Zeta (proszę, jak nasza waluta jest popularna w Argentynie ;)!). Szlak ma ok. 4km i idzie się ok. 1 h. Jeziorko jest bajeczne, szczyty gór w śniegu, cieplutko, choć rześko, a na dodatek w tle nadziera się bez skrepowania, w rytm muzyki folclore, mieszkaniec pobliskiej chatki!
Udajemy się tez na pobliskie wzgórze (ok. 2h) skąd pięknie widać Esquel położone w dolinie, osłonięte w czterech stron górami (gdzie się nie spojrzy - góry ;)) - Canadon de Borquez.
Raczymy naszego gospodarza podróżniczym posiłkiem i ny-ny :)!
16.04.2008 (śr.)
Esquel.
YouTube służy nam za nauczyciela tango i ok. 13 wybywamy na autobus dalekobieżny, który nas zostawia przy drodze na El Bolson (5 ARS/os.). W try miga (?) łapiemy stopa z przemiłym panem, który zajmuje się sprzedażą głogu (ponoć ma więcej witaminy C , niż cytryna) i za dwie godziny jesteśmy w El Bolson.
Jeśli dziwi Was tytuł tego posta, to dodam, ze bolsa znaczy po hiszpańsku worek, końcówkę -on dodaje się, by podkreślić, ze coś jest duże, a kot miał być na zdjęciu ;)…
Pomiędzy Esquel, a El Bolson kilkadziesiąt km ziemi należny do firmy United Colours of Benetton, która to hoduje tu swoje owce na materiał do produkcji odzieży ;)!
W El Bolson we wtorki, czwartki oraz niedziele odbywają się targi wyrobów lokalnych artystów (feria artesanal) : biżuteria, dżemy, browarki (nieco drożyzna).
Udajemy się do Federico, który pozwolił nam rozbić namiot siebie w ogródku :)!