http://www.picasaweb.google.com/micwasik
Tym razem nieco inaczej opisze swe podróże - zamiast formy dziennika spróbuję po prostu w skrócie opisać każdy kraj z podziałem na:
- termin
- wiza
- waluta
- odwiedzone miejsca & ludzie
- spanie
- jedzenie
- transport
no i najważniejsze wrażenia :)!
TAJLANDIA cz. I
Lot z Warszawy do Moskwy trwa dwie godziny. Dalsza część zajmuje 10 godzin z Moskwy do Bangkoku (teoretycznie). Aeroflot życzy sobie 3.000 PLN za ta przyjemność. Podróż powrotna zajęła mi od wstania z podłogi ;) do dotarcia do własnego domu ok. 28 godzin.
Miałem wiele szczęścia, ze leciałem do a nie z Tajlandii, ponieważ mnóstwo turystów na skutek zablokowania lotniska w Bangkoku została uwieziona w Tajlandii. Ich sytuacja na lotnisku w U Ta Pao była nie do pozazdroszczenia... L
Termin: Moja pierwsza część wizyty w Tajlandii miała miejsce miedzy 1-15.XII.2008 (15 dniowa wiza).
Wiza: Za wizę na lotnisku w U Ta Pao zapłaciłem niestety 40 USD (lub 1.000 THB, ale nie miałem lokalnej waluty).
Waluta: baht. 1 USD = 35 bahtów.
Miejsca i ludzie: Zacząłem w U Ta Pao, gdzie (zamiast w Bangkoku) mnie wysadził Aeroflot.
Następnie pojechałem do Pattaya, gdzie spotkałem się z Kola i jego znajomymi z Rosji. Pojechaliśmy później do Bangkoku. Zaś już sam udałem się do Ayuthaya, następnie Sukhothai. W Chiang Mai spotkałem się z Alla z Rosji i do końca mojego pobytu w Tajlandii podróżowaliśmy razem. W Chiang Mai spotkałem tez Anglika Craiga, z którym oprócz tegoż miasta zwiedziliśmy także Laos (aż do Vientiane podróżowaliśmy razem), gdzie się rozeszły nasze drogi. Z Alla jeździliśmy na stopa dużo, miedzy innymi do Mae Hong Son, Chiang Rai, Chiang Sean, Zloty Trójkąt i Chiang Khong (granica tajlandzko-laotańska).
Spanie: Za noclegi nie płaciłem, bo w Pattayi, Bangkoku (Kola) oraz w Chiang Mai (Lucy) znalazłem hostów. Pozostałe noce spędziłem pod namiotem (cieplutko). Namiot zakupiłem na Khao San Rd. za 1.000 THB (całkiem solidny). Można kupić iglo w supermarketach za 500 THB.
Jedzenie: Tajlandzkie jedzenie jest przepyszne i wielce różnorodne w porównaniu z Laosem i Kambodża. Ryneczki są cudowne! J Głównie żywiłem się na ulicy, czyli zupki makaronowe (noodle soup), smażony ryz (fried rice). Mnóstwo świeżych owoców krojonych lub w shake’ach. W Chiang Mai można skosztować smażonych insektów. Pyszna jest zupa tom yam (ostra). Ogólnie jedzenie jest ostre, a jeśli komuś mało, to na stole znajdziesz zestaw, który sprawi, ze Twoje podniebienie zapłonie ;)! Khao niao – lepki ryz (sticky rice) do każdej potrawy! J Dużo tanich owoców morza (np. pa myk – kalmary, po ang. squit).
Transport: Przemieszczałem się taksówka (450 THB \ 3 os. z U Ta Pao do Pattayi), motorkiem z Pattayi do Bangkoku (po drodze ponoć najdłuższy na świecie wiadukt – 55 km), pociągiem z Bangkoku do Ayuthayi, autobusem z Ayuthayi do Sukhothai i Chiang Mai, a zaś prawie wyłącznie na stopa (w Tajlandii bardzo łatwo, bo dużo pick-upów; można się np. załapać na gitarę na „pace” i przyśpiewywać sobie w rytm wiejącego wiatru) ;)!