http://picasaweb.google.com/aroundsouthamerica
02.08.2008 (sob.)
Zumbahua. Ludki (5=>3 USD)
W soboty w ZUMBAHUA odbywa się targ, dlatego zostałem tu dłużej. Powiem szczerze, że jakoś mnie ten bazar nie zachwycił… Ok, są Indianie w strojach ludowych, ale towary raczej takie, jak wszędzie… Zwierzątek tyle, co kot napłakał…
Nie to co w Kirgistanie (pamiętasz, Kris?!).
Z ciekawostek: pierwszy raz skosztowałem różowych bananów - kolejny rodzaj ;)!
7.30 - 11.30 trek do Laguna Quilotoa - męczący, bo z pełnym plecakiem. Może jestem zbyt wybredny, albo po prostu już za dużo widziaółem (excuse me ;)), ale sama droga nie wydała mi się szczególnie pasjonujacą… Widzie przez wioski po prostu. Ja chyba naprawdę preferuję dzicz…
Można za 5 USD podjechać “camionem” [ciężarówka/jeep].
QUILOTOA. Samo jezioro jest jedną z większych atrakcji Ekwadoru, bo znajduje się w kraterze - naprawdę ładne!
Polecam też miłych ludzi z hostelu Chosita, zaraz przy jeziorze (8 USD za nocleg i śniadanie).
11.30 - 15.30 trek z Quilotoa do Chugchilan… Wszystko by było git, gdybym dwa razy nie zgubił drogi, na dodatek kaniony są głębokie i plecak ciężki… Niby oferowała się pani, że mnie poprowadzi za 2 USD, ale wolę sam ;)! Mam czas ;)!
Tutaj trasa jest zdecydowanie bardziej malownicza, ale naprawdę łatwo się pogubić…
Na pocieszenie dodam, że napotkani turyści z przewodnikiem tą samą trasę pokonywali od 10.00 am [a ja od 11.30 i dwa razy się po drodze zgubiłem ;)]…
CHUGCHILAN jest przeurocze.
Muy buena gente (”dobre ludzie”). Pytając o przejażdżkę na koniach pozwolili mi się rozbić na terenie hostelu za darmo, nie wspominając o CIEPŁYM prysznicu.
Serdecznie polecam CLOUD FORREST HOSTAL (www.cloudforreshostal.com - bez “t” w “forrest“): 8 USD łóżko wraz ze śniadaniem i kolacją - naprawdę pysze i super warunki!!!
Na 18.30 do kościoła (ksiądz Włoch odprawia msze), bo dnia następnego na konie!
03.08.2008 (niedz.)
Chugchilan. Namiot
Z 8.30 konie się przesunęły na 10.00, bo jednak spotkane wcześniej Amerykanki (Cristina, Jasmine, Sylvie, Heather i Stephanie (?)) się zdecydowały na przejażdżkę (10 USD / 4h) :)!
Wjechaliśmy z przewodnikiem nieodzownym na górę, gdzie się “chmurny las” (”cloud forrest“) zaczynał - wszystko w pięknej pogodzie. Nawet jak się nieco ze sznurka schłostało konia, można było podgonić galopem ;)!
Na górze, jeżdżąc wąziutkimi ścieżkami, dobiliśmy do polanki, gdzie sobie zrobiliśmy popas. Pięknie widać było chmury pędzące przez górki! Droga powrotna była szybsza, bo z górki i nawet kilka razy dało się szkapy do galopu zapędzić! W Polsce to się raczej rzadko zdarza, że pozwalają turystom galopować pierwszy raz wynajmując konia - więc git!
Koszt almuerzo (”obiad”) / kolacji - 2 USD (kolacja wyśmienita)!
Po południu relaksik w mega spokojnym, ale niezwykle miłym CHUGCHILAN, w górach (3.400 m n.p.m.).
http://picasaweb.google.com/aroundsouthamerica