12.02.08 (wt.)
AREMBEPE. Janis Joplin Rancho 10 BRL/2 os.
Pięknie położona ta osada hipisów: palmy, domy ze strzechą, powiewające flagi, klimatyczni ludkowie.
Jedziemy do IMBASSAI na Linha Verde.
Przeprowadzamy operacje “kokos” ;).
Spotykamy ta sama parkę Anglików, co w Arembepe poprzedniego dnia i byczymy się na plaży.
Na obiadek feijiaolada - typowe brazylijskie danie niewolników składające się z wędzonego mięsa, ryżu, fasoli oraz ew. banana i mąki (farinha).
Przy plażach turystycznych są prysznice do zmycia słonej wody. My się rozbiliśmy pod daszkiem opuszczonego domku na plaży. Wiało w nocy na maxa, ale rano…
http://picasaweb.google.com/aroundsouthamerica/BasilImbassai#
http://picasaweb.google.com/aroundsouthamerica/BrasilPraiaDiForte#< br/>
13.02.08 (śr.)
IMBASSAI. Namiot na plaży
Budzimy się na wschód słońca widziany z namiotu :).
Kawka u Szkota, który właśnie otworzył knajpkę w Imbassai.
Jedziemy do PRAIA DO FORTE. Bagaże zostawiamy w hostelu (HI). Urocze, turystyczne miasteczko, pełne straganów, rękodzieł, bardzo bezpiecznie i sielankowo. Jest tam Project TAMAR, latarnia morska (nieodłączny element krajobrazu) oraz nawet szkielet dinozaura (?).
Z Praia do Forte jedziemy do Salvadoru (Expresso) 7 BRL/os..
Z Salvadoru do Cachoeira / Sao Felix (14 BRL/os.).
Lądujemy już późno. Szukając miejsca do spania trafiamy na trening capoeira dla dzieci. Ewa gra w roda :). Himishi (mały capoeirista) proponuje nam, byśmy się rozbili przed jego domem. Tak właśnie trafiamy na nocleg do faweli! Warunki w domu bardzo podstawowe, mnóstwo ludków w domu, po wodę trzeba chodzić z wiadrami po stromiznach do sąsiada. “Oficina” ojca jest za domem dość prowizoryczna. Zajmują się wyrobem koralików i ich sprzedażą. W całym domu rozbrzmiewa reggae! Ciekawa jest łazienka z toaletą, a właściwie jej brak ;).