08.04.2008 (wt.)
Trelew. Julian
Rano skoro świt (a nawet jeszcze przed - tutaj słońce wstaje ok. 8.00, wiec nie trzeba zarywać nocy, by sobie go obaczyć ;)!), wstaliśmy, spakowaliśmy co nasze, posililiśmy się i ok. 8 rano udało nam się złapać ciężarówkę do Comodoro Rivadavia (400 km na północ od Puerto San Julian). Tutaj wiele miejscowości zwie się np. gubernator, komodor, komendant itd. Bardzo sympatyczny pan kierowca (”Bilbo”) zabrał nas jednak aż do samego Trelew, 800 km!! Przyznać trzeba, ze mnie już nosiło po 13 godzinach w ciężarowce, cały dzień prawie na krakersach ;)! Na “trojce” miasta są paskudne. Głównie związane z przemysłem naftowym (wiedzieliście, że Argentyna ma ropę?!) i gazowym. Wciąż pustynia, tylko przed Caleta Olivia pojawia się morze. Tam zrobiliśmy sobie spacerek w czasie odpływu po dnie morza! W Trelew lądujemy ok.19 - temperatura w okolicach 20 stopni! A tutaj Julian, u którego gościliśmy dokładnie miesiąc wcześniej zgodził się nas przyjąć i tym razem! Muchas gracias!
09.04.2008 (śr.)
Julian. Trelew
Nadrabiamy zaległości wirtualne. Zapraszamy do galerii (RAW jeszcze do obróbki - najlepsze na koniec, byście się skusili na pokaz jakowyś po przyjeździe, a nie, ze już wszystko widziałem na sieci ;))!
Wcinamy pyszna kolacyjkę z Julianem (tuńczyk + pomidorki = pycha połączenie)!
10.04.2008 (czw.)
Julian. Trelew
Robimy sobie kolejny dzień odpoczynku, czytanie i cieszenia się dachem na głową oraz ciepłem (ale nie aż tak, jak byśmy chcieli)!
Po miesiącu znowu wylądowaliśmy w Trelew. Ale po kolei :)!